Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/147

Ta strona została uwierzytelniona.

wały ostre krzyki i jęki, to podnosząc się ku najwyższéj skali głosu ludzkiego, to spadające i w jedno olbrzymie spływające westchnienie. Tu ciasną uliczką sunął czasem po nierównym bruku wóz w jednego konia zaprzężony, a na nim spoczywała długa drewniana skrzynia, zawiérająca w sobie zwłoki świéżo zmarłego człowieka. Za wozem i skrzynią postępowało kilkudziesięciu, niekiedy kilkuset mężów, w długich ubiorach, z ogromnemi, pierś całą przysłaniającemi brodami, z twarzami, których nigdzie już więcej, prócz w tem miejscu, widzieć nie można było.
Tak; dziesiątki, setki, tysiące może ludzi żyło tu takich, którzy prócz dzielnicy téj swojéj rodzinnéj, żadnego innego miejsca na świecie nie znali. Śród nich niejeden żadnéj innéj mowy, prócz ojczystego szwargotu, nie poznał nigdy i nie rozumiał żadnego słowa z języków dokoła miejsca tego używanych. Tu na rynkach i placykach siadywały izraelskie przekupki, z rybą, warzywem, ciastem i piernikami; tu były izraelskie rzeźnie, traktyernie, zajazdy i kramiki; tu Izraelitom wyłącznie służący zamieszkiwali rzemieślnicy różni, od cieśli i kowalów, do krawców i modniarek, od wyrabiaczy najprostszych sprzętów napełniających szare chałupy, do tych, którzy ciała mężów przyoblekali w odświętne świecące chałaty, a głowy niewiast zaopatrywali w peruki o rudych uplotach i w odświętne téż czepce o żółtych kokardach i czerwonych różach. Mieszkaniec dzielnicy téj mógł, nie wychodząc nigdy po za jéj granice, zaopatrzyć się we wszystko, czegokolwiek potrzebował biédny, skąpy, brudny wszelkiego piękna pozbawiony byt jego.
To téż roiła się tu ludność różnych płci i wieków, w sposób zdumienie i przerażenie niemal sprawiający. Każdą z tych chałup nizkich i ciasnych zamieszkiwało rodzin