Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/166

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czegóż pan mianowicie żąda? zapytał agent główny.
Abramek uśmiéchnął się i namyślał przez chwilę. Potém zaczął:
U nas Niemców, proszę pana, to już taka natura, że nic nie powinno marnować się, ani zdolności ludzkie, ani piéniądze, tylko ze wszystkiego powinien być zrobiony użytek taki, żeby korzyść jakaś była. Mnie się zdaje że ja mam zdolności do interesów... Piéniędzy to ja także trochę mam...
— Czy pan robiłeś już kiedy jakie obroty?
— Bardzo małe, ale robiłem. Moi rodzice bogaci i piéniędzy dają mi zawsze dość.... oni wiedzą że młodemu człowiekowi, takiemu jak ja, piéniędzy zawsze trzeba.... Ja téż dla siebie niczego nie żałuję i dobrze sobie żyję; ale zawsze, jak mi zostaje trochę piéniędzy, to je na procent pożyczam.... takim sposobem one u mnie rosną....
— Widzę że w istocie masz pan do interesów zdolności i chęci. I wielkie pan od kapitałów swych pobiérałeś procenta?
Abramek spuścił na chwilę oczy. Prędko jednak podniósł je na twarz swego interlokutora i rzekł śmiało:
— Ja nie będę przed panem kłamał, bo wiem że pan jesteś człowiekiem rozumnym. Brałem takie procenta, jakie mogłem wziąść.... Wszak im większe korzyści człowiek ma, tém lepiéj. N’est-ce pas, monsieur?
Wymawiając francuzkie wyrazy, wydął nieco usta, ale zarazem i mrugnął figlarnie. Porycki wiódł rozmowę tę całą z obojętnością, która w podobnych razach wcale mu zwyczajną nie była.
— A jakież pan zebrać już zdołałeś kapitały? zapytał?