Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/174

Ta strona została uwierzytelniona.

Efroim perswadował, że to nic pilnego i że na to zawsze czas będzie. Porycki zaś twierdził, że ludzie ci niebawem zapewne dowiedzą się o sprzedaży i sami po należności swoje przyjadą. Czyniąc to przypuszczenie, patrzył znacząco na Efroima, który dawał mu także oczami znaki porozumienia. Widać było że agent główny i dzierżawca Ręczyna wiedzieli dobrze, w jakim czasie pokrzywdzeni przybyć mają do krzywdziciela.
Konrad, zajęty planami otwiérającéj się przed nim nowéj przyszłości, zabawiany przez Efroima niekończącemi się nigdy a ulubionemi mu gawędami, zapomniał o całéj téj sprawie; chwilami jednak odzywało się we wnętrzu jego cóś jakby wyrzut sumienia. Wtedy uspokajał się myślą, że nic straconego przecie niéma, że w każdéj chwili gotów jest długi spłacić i krzywdy naprawić.
Teraz jednak, gdy syn pani Malwiny, wsparty o drewniane ogrodzenie, stał na najwyższém miejscu dawnéj swej posiadłości i okiem ogarniał wspaniały, roztaczający się dokoła krajobraz, z myśli i pamięci jego wyszły wszelkie finansowe sprawy, a z serca zniknął błogi spokój, doświadczany przezeń dotychczas. Dlaczego przyszedł tu?. nie wiedział o tém dobrze jak nie wiedział nigdy o niczém co robił kiedykolwiek. Jakiemi były mianowicie uczucia, które go tu przywiodły i których doświadczał w téj chwili, jak nazywały się one i z jakiego płynęły źródła — nie zdawał on sobie z tego sprawy i zdawać nawet nie usiłował. Czuł tylko, że mu było smutno, że piersi jego nurtował wyrzut i targał go za serce w sposób dotkliwy. Siła jakaś, nieokreślonéj dlań i niepojętéj natury, ciągnęła go wieczora tego po za ściany pałacu, ku tym ogrodom, wzgórzom i polom, które mógł widziéć w całéj ich rozciągłości z nad