Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/198

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pochlebiam sobie, że jest tak rzeczywiście. Ale nie traćmy czasu! Jedźmy!
— Dokąd? trwożnie i zcicha szepnęła kobiéta.
— Do twego mieszkania w N. Przewidziałem wiele, Lilo, i urządziłem w N. dwa mieszkania, jedno dla siebie, drugie dla ciebie. Moje znajduje się na drugiem piętrze domu, twoje na piérwszém... Będziesz teraz potrzebowała opieki i obrony, więcéj niż kiedykolwiek, biédne ukochane dziécię! Trzeba abym był blizko ciebie.
Lila zakryła znowu twarz rękami i wybuchnęła płaczem.
Ildefons patrzył na nią schmurzony.
— Płaczesz? rzekł, drżysz? Nic dziwnego, nie urosłaś znać jeszcze do tej wysokości, na jakiéj pragnąłbym cię widziéć.
— O drogi mój! szepnęła śród łez i łkania, cóż świat o mnie powié? ludzie mną pogardzą!
— Tak! wyrzekł Ildefons przeciągle, a więc chciéj pani wsiąść do powozu z pokojową swą i odjechać do męża. Ja oddalę się, aby nie sprowadzić na panią téj klęski straszliwéj, dla uniknięcia któréj gotową jesteś zdeptać szczęście swoje i moje!
Mówiąc to, uczynił krok naprzód, aby się oddalić. Ale Lila podniosła głowę, krzyknęła i w mgnieniu oka dłońmi wsparta na jego ramionach, przylgnęła do jego piersi.
— Nie, Ildefonsie! mówiła szeptem gwałtownym, a oczy jéj płonęły tym samym namiętnym ogniem jak wtedy, gdy dzieckiem prawie rozłączano ją z ukochaną panną Julią — nie! ty mię nie opuścisz i ja cię nie opuszczę, za nic! za nic! Ciebie jednego kocham na ziemi: więcéj nic i niko-