Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/25

Ta strona została uwierzytelniona.

owoc, który dla nas nie dojrzał jeszcze i nigdy może nie dojrzeje, a zerwać go nie będziemy mogli inaczéj, jak z wielkim gwałtem.
— A jednak, z widoczném niezadowoleniem przerwał Porycki, zerwać go trzeba koniecznie; bo orchowskie właśnie dobra stać muszą u nas na piérwszym planie. Nabyć je pragnie baron von R. Rozumiész pan?
Zdawało się, że w zamyśleniu swém Eli przerwy téj nie zauważył.
— Jest-to człowiek, mówił daléj, o którym ja sam nie wiem dobrze co myśléć. Dawniéj on był taki jak inni, hulaka, wesoły i trochę rozrzutny. Zawsze tylko ojca bardzo kochał. Nie było dnia, żeby do starego nie przyjechał i długo z nim nie gadał, a czasem to i całe dnie u niego siedział i książki mu czytał. Kiedy pan Kajetan Orchowski umiérał nie było przy nim nikogo z familii, prócz pana Mieczysława. Opowiadają ludzie, że pan Kajetan całą noc przed śmiercią mówił synowi o jakichś ważnych rzeczach i płacząc bardzo, prosił go o cóś i napominał, a on jemu przyrzekał i przysięgał. Jakie to były przyrzeczenia i przysięgi, może ja i domyślam się — ale o tém co umiérający ojciec mówi ze swoim synem, cudzym ludziom gadać nie trzeba. Ja sam mam starego ojca i wiem co to znaczy, kiedy on mnie o co prosi albo napomina.
Po ustach Poryckiego przebiegł szybko powściągniony uśmiech szyderski. Znać miłość synowska, głęboko wrosła w serce Elego, nie znajdowała w piersi i umyśle głównego agenta sympatycznego oddźwięku.
Po chwili milczenia Żyd mówił daléj:
— Ja wtedy był posesorem Orchowa i myślał zawsze że po śmierci starego pan Kamil, jako bardzo pyszny,