Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/260

Ta strona została uwierzytelniona.

znawców łagodnym, wyrozumiałym, przyjacielskim. „Aj aj! jaki un delikatny!” mawiali o nim Izraelici. Nagle delikatności téj zbrakło Elemu względem rodzonego brata, którego wykierował sam na wielkiego faktora naukami swemi i dobrodziejstwy, a to właśnie w chwili, w któréj brat ten oddawał mu ważną, żądaną przezeń usługę. Ale Mendel nie zastanawiał się bynajmniéj nad psychologicznemi przyczynami, które zmianę tę w obejściu się jego brata sprowadziły. Puścił się wielkim pędem przez plac mroczny i zniknął w bramie kamienicy, przez bogatego kupca Rozenbluma zamieszkiwanéj.




Gdy powyższe rozmowy toczyły się na ulicy pomiędzy izraelskimi braćmi, Ildefons Porycki, po odejściu Elego, lekkim krokiem i z uspokojoną zupełnie twarzą zbiegłszy ze schodów, wchodził do mieszkania o jedno piętro niżéj położonego. Tam, w pokoju z wdziękiem i wygodą przybranym, stała u okna, szarym już mrokiem przyćmionego, szczupła, wysoka postać kobiéca, otulona grubemi fałdami szala, z pod którego wypływała powłóczysta, szeleszcząca suknia. Głowa jéj, strojna w olbrzymie zwoje kruczych włosów i w przeplatające je sznury korali, chyliła się ku szybie, a oczy zapadłe nieco, znudzone spojrzenia przesuwały po dość obszernym, lecz brzydkim, pustym dziedzińcu. Usłyszawszy stuk otwierających się drzwi, Lila głowę odwróciła i widząc wchodzącego Ildefonsa, z lekkim okrzykiem odskoczyła od okna. W okrzyku tym była bezsprzecznie radość, ale było też w nim nieco zmieszania, obawy prawie.