Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/274

Ta strona została uwierzytelniona.

ga mego kocham, jeśli pani tego nie zrobi, to wyjedziecie państwo ztąd bez grosza przy duszy.
Mówiąc tak, targała za rękaw od tołubka panią Adelę, która nad skrzynią drewnianą pochylona, opryskliwie odrzekła:
— A moja pani Szyłłowo! dajże mi pokój z temi piéniędzmi! Piéniądze powinny być u mego męża, nie u mnie, bo to męzka rzecz chować je i rozrządzać niemi. Mam ja i bez tego dosyć zgryzoty!
Mówiąc to, z wielką starannością owijała w siano i bibułę różne garnuszki, miseczki i tym podobne gliniane gospodarskie rupiecie.
Pod oknami domu tymczasem zbiérał się tłum osobliwie wyglądający, krzykliwy, odarty, brudny. Był-to tłum okolicznych żebraków, którzy dowiedziawszy się o dniu wyjazdu pana Fabiana z Łozowéj, zwlekli się tu ze stron różnych. Gwar ten żebraczy przywołał do okna panią Adelę, a pana Fabiana sprowadził na ganek domu. Pani Adela, z dumą i zarazem z boleścią w oku, zwróciła się do osób w pokoju obecnych.
— Niech mi kto pokaże takiego, kogoby ludzie biedni żegnali, tak jak nas żegnają!...
Pan Fabian, stojąc na ganku, każdemu z żebraków po dwa złote dawał; oni cisnęli się do rąk jego i kolan, całowali je, a odwróciwszy się, liczyli na dłoniach dar otrzymany.
Gdy nakoniec suto obdarzeni eks-rezydenci rozeszli się po dworze, szukając sobie furmanek do odjazdu, gdy gromada żebraków rozsypała się po okolicznych wsiach i karczmach, a dzieci państwa Fabianostwa zostały posilone i do drogi ubrane, przed ganek zajechała ogromna, długa