Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/277

Ta strona została uwierzytelniona.

się do najbliższego gubernialnego miasta i osiadła na bruku, w dwóch pokojach niewielkich, z ciemną sionką, z kuchenką i oknami na wązką, zaśmieconą ulicę wychodzącemi. Zasoby piéniężne rodziny téj niewielkie już po opłaceniu długów, a uszczuplone jeszcze znacznie udzielonemi przed odjazdem datkami, nie wystarczały na wyżywienie ust tylu, do obfitego wiejskiego pokarmu przywykłych, na przystojne przyodzianie dzieci młodszych, na wyprawienie Apolka do wyższéj szkoły muzycznéj i sprawienie mundurków szkolnych dwóm młodszym chłopcom. To téż w parę tygodni już po przybyciu do N., pan Fabian, za pomocą dawnych swych stosunków wystarał się dla siebie o kilka lekcyj muzyki i rysunku; Ludka biegała po mieście, ucząc po domach drobne dzieci początków muzyki i francuzkiego języka; pani Adela zaś gospodarowała w dwóch miejskich pokoikach tak zupełnie, a może i energiczniéj jeszcze, jak niegdyś w Łozowéj, skąpiąc i zarazem trwoniąc. W miejskim bowiem domu państwa Fabianostwa tryb życia niewiele, pod pewnym względem, różnił się od tego, który wiedli oni w Łozowéj. Nie było dnia w którymby u stołu ich nie zasiadły do obiadu dwie lub trzy osoby do rodziny nie należące, nie było wieczora, w którymby malutka ich bawialnia nie napełniła się ludźmi z ulicy przybyłymi.
Najczęstszymi jednak gośćmi małego mieszkanka przy wązkiéj uliczce były osoby składające rodzinę Szyłłów. Rodzinę tę pani Adela znała oddawna, teraz zaś zawarła z nią przyjaźń ścisłą. Drobiazgowo-gospodarskie jéj usposobienia pogodziły się prędko z mieszczańskim żywotem i instynktowo szukały dokoła siebie istot, zajętych jednostajnemi z nią troskami. Lubiła ona teraz długie gawędy o lepszych dawnych czasach, o lenistwie i nieuczciwo-