Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.

jak ekonomy, nu, co ja mówię, ich ekonomy dawniéj żyli lepiéj i pracowali mniéj, jak oni teraz żyją i pracują.
— A więc, rzekł Porycki wpół z niezadowoleniem, wpół z szyderstwem: bogacz już być musi teraz z tego pana Mieczysława. Długi pospłacał kapitały zbiéra.
— Długi to rzeczywiście wszystkie prawie pospłacał, prócz tego co siostrze się należy; ale co do kapitałów, to jeszcze tam o nich ani słychać.
— Ani słychać? proszę! A jednak pracują oboje.
— W naszém teraźniéjszém gospodarstwie, widzi pan, pracować bez pieniędzy, to wszystko jedno co wodę do dziurawego naczynia lać. Co wleje się, to i wyleje.
Porycki zaśmiał się.
— Aha! zawołał, więc ten rycerz twój, panie Eli, od stóp do głowy w pancerz żelazny zakuty, ma jednak Achillesową piętę jakąś, w którą trafić można, aby go powalić na ziemię.
— Ja nie wiem co to za pięta, o któréj pan mówi, z przebiegłym uśmiechem odparł Żyd. Ja tylko to wiem, że jeżeli który z nich nie ma dziś piéniędzy na gospodarstwo, to siedzi on na majątku swoim jak na lodzie. Jak słońce przygrzeje, lód stopi się i on utonie.
— Szczególniéj jeżeli bawi się w wydawanie siostrom obligów.
Po wymówieniu słów ostatnich agent główny milczał chwilę i z rozjaśnioną zadowoleniem twarzą białe ręce zaciérał.
— No, rzekł, jest tam jeszcze na spisie moim niemało imion innych ludzi i miejscowości, ale o nich pogadamy późniéj, te bowiem o których mówiliśmy przed chwilą, są dla nas najważniéjszemi, idzie teraz o to, jak zrobić znajo-