Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/307

Ta strona została uwierzytelniona.

głową, do czego to przyszła ta piękna, świetna, bogata panna Lila Orchowska!
Odwróciła się szybko ku drzwiom pokoju i zawołała na córkę i syna.
— Ludko! Józiu! pomóżcie ojcu zanieść tę panią na moje łóżko! ty Apolku, biegnij prędko po doktora! a pani Eustachia niech będzie tak łaskawą i pójdzie co prędzéj do apteki po wodę kolońską i ocet toaletowy!
Eks-rezydentka wspaniale podniosła się z krzesła a zgarniając obiema dłońmi pocérowane swe jedwabie, jakby obawiała się zetknięcia się ich z szeleszczącą po grubéj podłodze, wytworną suknią niesionéj w zemdleniu kobiéty, wyrzekła z dumą i głęboką obrazą:
— Ja! ja mam fatygować się dla téj kobiéty? O nie! tak nizko Eustachia Kunasewiczowa nie upadnie nigdy!
— My z Zuzią pójdziemy wszędzie gdzie potrzeba, cichym swym głosem ozwała się przygarbiona i schorowana żona Augustyna Szyłły, i zarzuciwszy na siebie znoszony płaszczyk, wybiegła wraz z najstarszą córką na ulicę.
W godzinę potém nie było już w mieszkaniu Łozowiczów ani jednéj staréj kobiéty i ani jednego kawalera. Dzieci spały smaczno na kanapach i skrzyniach, pan Fabian biegał za lekarstwami, a pani Adela z Ludką, nie rozbiérając się, siedziały noc całą przy łóżku młodéj kobiéty, która obudzona na chwilę z omdlenia, wpadła potém w stan gorączkowéj nieprzytomności.
Nazajutrz około południa lekarz stał znowu przy łóżku Lili i z uczuciem przykrości oglądał się co chwila na wszystkie strony. W mieszkaniu Łozowiczów panował nie-