Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/346

Ta strona została uwierzytelniona.

z wybiegającą już na ulicę Chają. Na widok jego, kobiéta z przelęknieniem przytuliła się do ściany domu. On stanął, popatrzył na nią i na dom w którym mieszkał jego ojciec.
— Co ty tam robiła, Chaja? zapytał smutnie lecz łagodnie. Ty memu staremu wszystko powiedziała! Oj, głupia, głupia kobiéto! Ty myślała tylko o swoim synu, a nie pomyślałaś o tem, że możesz mego starego swojem gadaniem zabić!
Rzekłszy to, odwrócił się od żony i przyśpieszonym krokiem wszedł do domu ojca.
Judel leżał teraz w fotelu, z głową o tylną poręcz opartą, zmieniony strasznie. Na blade, zapadłe policzki jego wystąpiły, po rozmowie z Chają, okrągłe plamy krwawych rumieńców. Oczy miał przymknięte, ręce bezwładnie złożone na poręczach fotelu; w ciężkim, chrapliwym oddechu, który podnosił wysoko zapadłą pierś jego, odzywały się głuche, przeciągłe jęki.
Eli, obrzuciwszy spojrzeniem zgorączkowaną widocznie, zesłabłą i przerażoną postać ojca, zatrzymał się przy progu i z pochyloną głową zdawał się przez chwilę namyślać nad czemś. Potém przystąpił do fotelu i dotykając lekko dłonią ramienia starca, wymówił zcicha:
— Tate! tate!
Judel otworzył zwolna oczy i spróbował wyciągnąć ku synowi ramiona. Ale siły mu zabrakło. Ręce jego opadły znowu na poręcze fotelu.
— Eli! jęknął, mój Eli! Co teraz stanie się z tobą? co stanie się z tobą?
Eli usiadł na stołku, tuż obok ojca, w zwyczajnéj swéj postawie, z dłońmi złożonemi na kolanach.