Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/354

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ny, tate, to wszystko prawda! my im tak robim! Ale dlaczego oni takie pyszne, i takie rozrzutne i takie głupie, że ich oszukać można?
Stary Judel zatrząsł się na ten wykrzyk syna. Ozwała się w nim namiętna izraelska natura; namiętnie téż zawołał:
— Dlaczego oni pyszne i rozrzutne i oszukiwać dają się? A dlaczego my zabobonne i ciemne? dlaczego my szachraje? dlaczego my takie brudne?
Uspokoił się nieco po chwili, lecz zawsze z drżeniem głębokiego zmęczenia i wzruszenia mówił daléj:
— Jeden tylko Pan trzyma w rękach swoich sądy nad ludźmi. A człowiek... kiedy bardzo mądry jest i sprawiedliwy, to on wszystko bratu swemu, człowiekowi, przebaczy i śmiać się z niego ani kamienować go nie będzie... Ale żeby człowiek mądry i sprawiedliwy był, trzeba żeby on widział daleko, bardzo daleko.. Jak on zobaczy początek wszystkiego, to zobaczy także jak z różnych gruntów różne wyrastają ludzie i jak na różnych drogach różne do nich przyczepiają się grzéchy... On zobaczy że z grzéchów ojców wyrastają grzéchy synów, jak jabłka z jabłoni a potém spadają na ich głowy...
Ostatnie słowa Judel wymówił bardzo cicho. Stérane chorobą i wiekiem sił j ego upadały i rwały się pod wpływem silnych wzruszeń, pracowitego natężenia myśli i długiego mówienia. W oczach jego, ogarniających wciąż spojrzeniem pochyloną głowę syna, zapalały się i gasły z kolei błyski dziwne, przypominające ostatnie drgania, podnoszenia się i opadania gasnącego w lampie płomienia. Po chwili jednak, głosem zniżonym i drżącym, mówił jeszcze: