Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/361

Ta strona została uwierzytelniona.

— Orchów! szeptała — zaprowadźcie mię do Orchowa!.. Tam jest Mieczyś... mój brat... Ja wiem, Ildefonsie, że brat czy obcy, to wszystko jedno... ale zaprowadź mię do Orchowa... do mego brata!..
Na odgłos tych wyrazów oczy zakonnicy szybko przeniosły się na twarz lekarza.
— Kto jest ta pani? szepnęła.
— Lila Ręczycowa, z domu Orchowska, córka Kajetana Orchowskiego.
Pod czarną szatą zakwefionéj kobiéty przebiegło ledwie dostrzegalne drgnienie. Szybkim, szybszym niż zwykle, a cichym bardzo krokiem przystąpiła do łoża i schylona nad chorą, przeciągłe spojrzenie utopiła w jéj twarzy, jakby w tych rysach, zmienionych burzami życia, szukała słabego choćby odbicia obrazu jakiegoś, pogrzebanego głęboko w uciszoném i zrezygnowaném jéj sercu, lecz teraz podnoszącego się przed wzrokiem jéj pamięci w pełném świetle minionéj dawno, choć nigdy nie zapomnianéj przeszłości. Niéma a smętna kontemplacya ta trwała przecież krótką tylko chwilkę, poczém miękkie, w sztuce łagodzenia cierpień wprawne ramiona zakonnicy, otoczyły wiotką kibić choréj, starannie ułożyły ją na białéj pościeli i lekko, pieszczotliwie odgarniać poczęły z rozgorzałego jéj czoła splątaną gęstwinę włosów.
Lila otworzyła oczy... Przed wzrokiem jej, w którym przebiegł chwilowy błysk przytomnéj myśli, jak gwiazdy smutne a łagodne, świéciły szafirowe, łzą osrebrzone, głęboko z pod bladego czoła patrzące oczy siostry Franciszki.
— Kto tu jest przy mnie? zapytała, siląc się na przypomnienie sobie i zrozumienie wszystkiego.