Ta strona została uwierzytelniona.
tycznemi ruchami, poczęła stół do wieczerzy nakrywać.
— Nie widziałaś, Dębsiu, co robi matusia?
— Siedzi w swoim pokoju przy oknie i książkę czyta. Już mówiłam, że o zachodzie słońca nie trzeba czytać, bo oczy od tego bolą... ale nie, czyta.
— Nieposłuszna! — żartował Jerzy.
Dębsia, powoli wyraz po wyrazie wymawiając, odcięła się jednak.
— I pan, dzieckiem jeszcze będąc, nieraz mnie słuchał i wychodził na tem dobrze.
Krysia podskoczyła i gęste pnącze pomiędzy słupami ganku nieco rozchylając, zapytała:
— Czy matusia przyjdzie do nas na wieczerzę, czy zanieść ją do pokoju?
Z za pnączów doszedł głos słaby i łagodny:
— Do pokoju, moje dziecko; lękam się wilgoci wieczornej.
— Dobrze, zaraz przyniosę.