Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/060

Ta strona została uwierzytelniona.

czasem jak liść, rzucony na dwa potoki, rozbiegające się w strony przeciwne. Płynie jednym, a drugi wywiera na niego taką siłę przyciągania...
— Że liść płynie na fali powrotnej...
— I przez chwilę na niej odpoczywa. Spostrzegam, że mówimy metaforami. Niechże więc będzie o jedną metaforę więcej. Poczytuj mnie za zwiedzacza górskich lodowców i stromizn, który w noc burzliwą przybył do schroniska...
— I po upływie godzin kilku odejdzie?...
— Z powrotem do zwałów lodowych i rozpadlin skalnych.
— Niechże odejdzie z zapasem sił i pociechy...
Podali i silnie uścisnęli sobie ręce. Oczy Jerzego powlekły się mgłą wilgotną; Czesław nadaremnie hamował drżenie warg.
Na stole spokojnie paliła się lampa i spokojnie za oknami stały wyniosłe drzewa. W ciszy pokoju czasem tylko