cznych w każdem życiu zasępieniach szybko odzyskiwały pogodę. Możnaby powiedzieć, że natura włożyła w nie pewien zasób mówienia, śpiewania, śmiania się, który wydawać z siebie musiały. Wydawały go w formie nieco różnej, lecz grube i trwałe chmury smutku, czy gniewu, czy nadąsania od żadnej z nich nie opuszczały się na otoczenie nigdy. Chwila zamyślenia lub rozmowy o rzeczach bolących czy ważnych, godziny pracy, żwawej i ruchliwej u Krysi, skupionej i cichej u Janiny, a potem znowu dom napełniał się pogodą, swobodą, wdziękiem, tryskającym ze słów, z poruszeń, z uśmiechów, z kwiatów, z serc, życzliwych wszystkiemu, co rozkwita, i litościwych dla wszystkiego, co więdnie, lubiących piękno i umiejących z byle czego wytworzyć je dokoła siebie.
Wszystko to składało się na atmosferę, która skromne wnętrze domu czyniła czemś swoistem, czemś nawskroś przeniknionem swoistością, nie pojedyń-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/067
Ta strona została uwierzytelniona.