kochanki, której wdziękom Czesław przypatrywał się po długiem rozłączeniu, czy była to tylko natura, sama jedna natura, albo może... I zaraz przebiegła mu przez głowę myśl: a gdyby? Jakieżby to było szczęście... szczęście może dla niej, najpewniej dla niego, bo tak bardzo od czegoś pociemniał...
Ale zdawało się, że trafności przypuszczenia tego nic nie potwierdza. Od przyjazdu Czesława kilka dni już upłynęło, a stosunek jego do Janiny ani na jedną chwilę nie przekroczył granic zwykłej uprzejmości towarzyskiej. Oboje nie unikali i nie szukali się nawzajem. Wyglądali na ludzi obcych sobie i mało znajomych, którzy przy spotkaniu nie bez przyjemności zamieniają ze sobą zdania, ze wspólnej im strefy wysokiego myślenia pochodzące. Nic więcej. Nic więcej Jerzy i Krystyna we wzajemnym ich do siebie stosunku nie spostrzegali, lecz rzeczą jest wiadomą, że na każdem miejscu i w każ-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.