zaciskają dokoła szyi innych ludzi obroże życia, i kolce obroży obracają w żywem ich ciele...
W kilka godzin potem Jerzy, który miał ranki po brzegi napełnione pracą zawodową, znalazł brata, siedzącego przy otwartem oknie, za którem kwitły jaśminy. Był pogrążony w czytaniu książki, ale pomimo zajęcia się jej treścią czuł snać w sobie pracę wewnętrznych molów, bo czoło miał zmarszczone i usta gorzkie. Była to w tej chwili twarz zmartwiona głęboko i gorzko.
Jerzy zbliżył się do zaczytanego i rękę położył mu na ramieniu.
— Skąd przybyło zmartwienie? Z książki, ze świata, czy z ciebie samego?
Czesław podniósł na brata oczy chmurne i z żywością prawie gwałtowną mówić zaczął:
— Ze mnie samego. Po raz nie wiem już który w życiu zawiodłem się na samym sobie i jestem na samego siebie
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/076
Ta strona została uwierzytelniona.