Lecz i takie dnie zdarzać się zaczęły, w których, po odjeździe od drzwi oficyny ostatniego z wozów, pukał do nizkiego okna pracowni Janiny.
— Kto tam? — odzywał się z wnętrza wesoły głos kobiecy.
— Pustelnik! — pokornie za oknem odpowiadał głos męski.
— A czego pustelnik chce?
— Pustelnicy!
Było to przypomnienie jednej z gier dziecinnych, której niegdyś oddawali się ze wspólną wesołością i pustotą.
Coraz częściej zresztą wspólne wspomnienia z lat dziecinnych i młodzieńczych otaczały ich kołem wesołem lub tęsknem. Imiona istot kochanych niegdyś, a utraconych przez śmierć lub oddalenie, imiona miejsc znanych i lubionych niegdyś, a dla nich na zawsze zginionych, wszystko, co za jeziorem upłynionego czasu pozostało, a niegdyś było im wspólnem i miłem, wydawało z siebie tę melancholię, którą
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.