Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

szedł. Ale trwało to przez chwilę, po której rzucił się na szyję bratu w taki sposób serdeczny i porywczy, w jaki czynił to często za lat dawnych.
Wróciła pomiędzy nimi dawna poufałość braterska, wróciły Czesławowi dawne gesty, ruchy, sposoby wyrażania się, imiona pieszczotliwe, któremi niegdyś nazywał swych blizkich. Do Krysi nie mówił już: pani; Dębsię nazywał Dębsią i w owym dniu otrzymania radosnej wieści okręcił starą sługę po bawialnym pokoju tempem walcowem. Krysia grała na fortepianie walca; zdyszana Dębsia, zanosiła się od śmiechu. Janina wołała: brawo! i stara matka, w swojej wiecznie czarnej sukni, wychyliła się ze swego pokoju, aby zobaczyć, co tak wesołego dzieje się w domu. On ją, tak jak wszyscy w domu, od czasu pewnego nazywać zaczął matusią i czasem, wieczorami, kobiecie tej od lat i cierpień zwiędłej, opowiadał tyle rzeczy zajmujących, czy zabawnych, że kła-