Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

już złotem jesiennem, stanęły wysmukłe rózgi złote i nad ścieżkami leśnemi, habry wielkokwiatowe melancholijnie zawieszać poczęły swe bujne głowy o rozczochranym, szafirowym włosie. Wówczas też dawną białość kalinowego kwiatu i rumianość róż dzikich zastąpiła krwista czerwoność jagód, które, osypując krzaki napełniały wąwóz za lasem, przelewały się przez jego brzegi i zdawały się zgodnie wtórzyć gorącej pieśni królewskiego szkarłatu, który u brzegów pola rozlał się po jarzębinowych drzewach.
Nietylko kolory i kształty, ale także głosy światła zmieniały się i nawzajem się zastępowały. Po zapalczywym świegocie ptactwa na drzewach nastąpiło tłumliwe ćwierkanie świerszczy w trawach; coraz cichszą stawała się w powietrzu muzyka owadów, coraz głośniej rozlegał się nad wysokiemi gwiazdami klekot blizkich odlotu bocianów. Aż zaszemrały tu i owdzie spadające z drzew liście uschłe,