chetną, bez której miłość ani szlachetną, ani trwałą być nie może. Gdy dłonie ich obejmowały się uściśnieniem przyjaźni, zmysły milczały, lecz serca czuły, że przywiązują się wzajem do siebie z mocą tem większą, im rozmaitszej natury były skuwające je ogniwa.
Wkrótce potem zaszedł wypadek, który wstrząsnął pokojem całego domu. Mały Jurek, chłopak czarnooki, ogorzały, wesoły i dobry, z przyczyny pospolitej, bo dopadł kędyś owoców niedojrzałych, zachorował ciężko. Zdanie Janiny o chorobie malca brzmiało dość groźnie, i zażądała ona wezwania na naradę lekarza z Suchej.
— Starszy odemnie, doświadczeńszy i zresztą... Jurek, to dziecko tak blizkie mi i kochane, że lękam się własnych omyłek...
Mówiła to Czesławowi, gdy przechodząc przez pokój, w którym się znajdował, podawała mu rękę na dzień dobry.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.