Omglonemi oczyma patrzała wciąż na zorzę blado złotą.
Wtem na łąkach dalekich, kędyś pod skrajem nieba zagrała fujarka pastusza. Ton jeden, drugi, trzeci z mglistej oddali wypłynął nad źółtem ścierniskiem i rozlała się od niego zaduma bezdenna w powietrzu przejrzystem, po koralach drzew i krzewów, po siwych, wysokich ostach. Wszystko od nieba do ziemi i niebo samo stanęło od tych tonów, wołających i tęsknych, w bezbrzeżnej tęsknocie.
Czesław podniósł głowę.
— Czy słyszysz? Fujarki grają na odlot ptakom... ptakom tułaczym... To nieszczęście śpiewa... nieszczęście wieczne... Nie! niepodobna zapomnieć ani na chwilę! Jam ptak tułaczy i odlecieć muszę... na zawsze! Niema dla mnie przebaczenia, ani wybawienia, lecz ty... przebacz... ach, gdy zniknę na zawsze, przebacz. Możem na drodze twojej posiał ognisty kwiat...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.