Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

stwa? Dowiesz się... kiedyś... ale mnie wtedy nie będzie już tu, albo i na świecie. Lecz oko w oko z tobą, oko w oko z twemi oczyma przeczystemi, cudnemi, wyznać, powiedzieć... Ani jednej sekundy potem żyćbym nie mógł! ani jednej sekundy! Są przecież na świecie lufy pistoletowe... o Boże! nie mogę już dłużej, nie mogę!
Przeskoczył wlokącą się po ziemi gałąź wierzbiny i wbiegł do lasu.
Janina stanęła. Cała we wzroku i słuchu, z podaną naprzód szyją wpatrywała się w zarośla leśne, aż usłyszała, stłumione przez oddalenie, jedno tylko, lecz straszne w swej sile załkanie. Zdawaćby się mogło, że w tem załkaniu pękła tam jakaś pierś ludzka.
Jak przestraszona łania skoczyła, wbiegła do lasu, zniknęła. Zniknęli oboje i pod srebrnemi wierzbami nikogo już nie było.
Za nimi pozostało ciche ściernisko,