Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

— Janka chora — odpowiedziała Krysia.
Wtedy z Czesława, nakształt kostyumu maskaradowego, spadła wesołość. Stanął jak wryty i bladość oblała mu twarz zmęczoną. Ale nikt tego nie spostrzegł, bo w tej chwili weszła Janina, mówiąc:
— Krysia plotki opowiada o mnie; jestem już zdrową zupełnie. Dzień dobry panu!
Podali sobie na powitanie ręce i długo ich rozłączyć nie mogli; nie rozłączały się też długo ich spojrzenia...
Od tego dnia stosunek ich nabrał cech szczególnych. Szukali się nawzajem nieustannie i znalazłszy się, opuszczali się natychmiast. Dążyli do zbliżenia się ku sobie i każde zbliżenie było im pobudką do szybkiego oddalenia się i rozłączenia. Przechodzili obok siebie z spuszczonemi powiekami i milczącemi usty, aby po czasie niedługim spotkać się z sobą znowu i znowu rozminąć się bez spojrzenia i bez