weselenia się bezpamiętnego; chwytał dzień.
Niewiedzieć czemu, gdy wszyscy domowi na ganek wyszli, Czesław rzucił się bratu na szyję, tak jak to czynił za czasów dzieciństwa i najpierwszej młodości ich obydwóch. Potem z wesołą swobodą, która w chwilach dobrych była jedną z ponęt męskiej urody jego, po wiele razy ucałował obie ręce bratowej i chciał może uścisnąć, albo i ucałować starą Dębsię, ale niosła ona półmisek z wieczerzą, więc z większą jeszcze niż zwykle majestatycznością postawy i poruszeń, usunęła go od siebie. Wtedy, rozkrzyżował ramiona i do ziemi, do nieba, do lasu, do ludzi zawołał:
— Jak mi tu z wami dobrze! Jak ja was wszystkich kocham, ogromnie kocham!
Janina z cichym uśmiechem na ustach zbliżyła się do siostry, objęła ją ramieniem i poprowadziła na brzeg ganku.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/202
Ta strona została uwierzytelniona.