— Popatrz, jak pięknie słońce za las zachodzi!
Patrzały przez chwilę na tarczę słoneczną, wyraźnie obrysowaną wśród bladego błękitu, nad wierzchołkami lasu, zapalającymi się u jej ognistego rębu. Potem, obróciły ku sobie twarze i uśmiechając się popatrzyły sobie w oczy, które zaszły łzami. Ale były to krótkotrwałe łzy radości.
Usiedli wszyscy dokoła stołu, weseli i mówni, Janina wbiegła do wnętrza domu i po kilku minutach wróciła, mówiąc, że Matusia czuje się bardzo dobrze, kilka godzin przesiedziała dziś na słońcu, pochwaliła ją za długą przechadzkę i dobre wyglądanie, pije teraz herbatę i prosi, aby pan Czesław po herbacie ją odwiedził. Przy ostatnich słowach spojrzeli na siebie oczyma, z których strzeliły gorące błyski i nie wiedzieć czemu zaśmieli się do siebie. Ale Czesław zaraz zwrócił znowu twarz ku bratu, który opowiadał o jakiejś
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.