łam poznać... a mój interes do niego... Cha, cha, cha, cha!
Śmiech jej był dźwięczny, głośny, bardzo swobodny.
— Cha, cha, cha, cha! Jestem żoną waszego brata!
Nagle, do gamy perłowej i swawolnej podobny, urwał się śmiech młodej kobiety, bo spostrzedz musiała, że Jerzy zbladł bardzo i że w oczach jego odmalowało się niedowierzanie.
— Nie wierzycie? Widzę, że nie wierzycie! No, nic dziwnego. Pierwszy raz w życiu kogoś widząc, można Bóg wie co o nim pomyśleć i najpoczciwszego Bóg wie za kogo wziąć... Ale prawdziwie... jestem waszą belle soeur i dziwię się, że Czesław nie opowiedział wam, jak wyglądam... A może on tu kawalera udawał, aby weselej bawić się... Po was mężczyznach wszystkiego spodziewać się można. Cha, cha, cha!
I znowu wesołość jej dobroduszna
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/210
Ta strona została uwierzytelniona.