Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Jędza.djvu/057

Ta strona została uwierzytelniona.

utrapienie, wstyd, męka, zginienie zdrowia i życia! ty to dlatego robisz, aby matce pokazać, że ona nic już porządnie zrobić nie umie, że ona już do niczego, że chleb twój darmo zjada, że próchno już z niej tylko, zawalidroga, stary grzyb, daremnie na świecie miejsce zajmujący...
— Ależ moja mamo! — coraz prędzej kupę śmieci ku drzwiom od sieni ciągnąc, zaczęła Jadwiga[1]
Ale stara głos podniosła:
— Dlatego! Dlatego ty to robisz! Jezus, Marya! Oho! Umiesz ty dobrze dokuczyć! Kiedy tylko chcesz, to i nic nie mówiąc, potrafisz dobrze matce dokuczyć! Czystość lubisz, porządek lubisz, brudów w mieszkaniu nie lubisz. To bardzo pięknie! Jezus, Marya! Każdy o tobie powie: „Jaka porządna panna!“ Bardzo pięknie... tylko oprócz porządku i serca troszkę mieć trzeba, a u ciebie serca mało, mało, mało...
— Mama tak często brak serca mi zarzuca, że doprawdy sama wkrótce czuć je w sobie przestanę, — sarknęła Jadwiga, siedząc na ziemi i śmiecie na blaszaną szuflę skrzydłem zmiatając.
— A cóż! — wykrzyknęła Szyszkowa, — może ty masz serce? może masz? Jezus Marya! A gdzież ono? Ot, przyszłaś z miasta i ani nawet zapytałaś się, czy list od braci jest? Co to ciebie obchodzi? Czy ciebie to obchodzi, gdzie oni, jacy oni, co z nimi dzieje się? I owszem! Nie zapytasz się nawet, czy list był od nich? Złość, nieszczęście, zgryzota, męka! Czy spytałaś się o list od braci?
— Nie pytałam się, bo wiedziałam, że go niema...

— Wiedziałaś! wiedziałaś! Tak już na pewno

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki.