trzeba, w żydowskich sklepach dostanę. Samowar niech mama nastawi.
— Śmierć! męka! nędza! zgryzota! — zamruczała stara, ale pocichu; Jadwiga zaś do komody poskoczyła, i zręcznie, nieznacznie, z szuflady papierek trzyrublowy wzięła. Przez głowę jej przemknęło, że znaczny wydatek poniesie, ale wnet potem przybiegła myśl: „Mniejsza o to! niech choć raz w życiu i mnie wesoło będzie! Poczciwi, kochani chłopcy!“ Z papierkiem ściśniętym w dłoni prędko futerko na sobie zapinała i na głowie zawiązywała chusteczkę.
Ginejkowie obaj ku niej poskoczyli.
— Dokąd to? po co? Aha! Wiemy! wiemy. Z kucyą (tak w ich stronach nazywała się wigilijna wieczerza) narobiliśmy ambarasu! Ale co prawda, to prawda! Jeść, jak Boga kocham, chce się wściekle...
Aleksander za rękę ją schwycił.
— Nie pozwolę samej jednej iść do miasta... Wieczór ciemny i różni ludzie włóczą się po ulicach..
Jadwiga śmiechem parsknęła.
— Jakiś ty śmieszny, Olesiu! Myślisz, że to dla mnie nowina samej jednej o różnych porach dnia i nocy po mieście chodzić?
— To nic! Musisz chodzić, to i chodzisz! Co trzeba to trzeba! Ale kiedy my tu jesteśmy, jak Boga kocham, sama nie pójdziesz.. Staś! ty z babunią zostań i przepraszaj ją, żeśmy takiego ambarasu narobili! Pamiętaj, abyś przez cały ten czas, dopóki nie powrócimy, babunię przepraszał! A ja z Jadzią pójdę. Sam jeden poszedłbym, ale naprzód nie wiem ani po co, ani dokąd, a potem, jak Boga kocham, we dwoje przyjemniej...
Już byli za drzwiami, i szybkie ich kroki skrzy-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Jędza.djvu/066
Ta strona została uwierzytelniona.