nejków przemknął wyraz zmieszania, lecz Staś odpowiedział zaraz:
— Z Władkiem, od czasu, jak biuro porzucił, nie widywaliśmy się wcale...
— Biuro porzucił! Jezus Marya! Dlaczego on biuro porzucił? — wykrzyknęła Szyszkowa.
— Jak to! babunia o tem nie wie?
Jadwiga pomiędzy dwoma braćmi siedząca, obu ich za poły surdutów pociągnęła.
— Wiem! ależ naturalnie, że wiem Jezus Marya! żebym ja matka, nie wiedziała o takiej ważnej rzeczy, że on biuro porzucił! Śmierć, niedola, zgryzota, zginienie...
Ostatnie słowa cicho już wyszeptała; wargi i ręce jej trząść się poczęły.
— Cóż on?... — zaczęła, i zacisnąwszy usta, milczała chwilę. — Cóż on?... — zaczęła znowu, i nagle, z uniesieniem dokończyła: — cóż on teraz robi, kiedy biuro porzucił? Śmierć! niedola!
— Pokąt... — zaczynał już Stanisław.
Lecz Aleksander bystro na niego spojrzał i prędko przerwał:
— Prawnym doradzcą został... interesami zajmuje się, babuniu!
Ze spuszczonemi powiekami milczała chwilę, a potem, bardzo cicho znów zapytała:
— A Józio?
— Czyż babunia nie wie?.. — wyrwał się znów Stanisław.
Ale Jadzia znowu za połę surduta go pociągnęła, a Aleksander głośno zagadał:
— Babunia przecież wie, że Józio pięć lat już
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Jędza.djvu/076
Ta strona została uwierzytelniona.