batę pijąc, opowiem o tych znajomych, o których babunia pytała, kiedy ja na odpowiadanie czasu nie miałem, bo bardzo uważnie zaczesywałem nioby...
Jadwiga szybko się odwróciła i zaczęła wydobywać z szuflady ubranie, w którem za chwilę na ulicę wyjść miała; ale w nisko pochyloną twarz jej spojrzały wkrótce siwe oczy Aleksandra tak współczujące i przyjazne, że poruszeniem niewymownej ulgi rozwarły się jej usta i osiadł na nich ukojony, rozrzewniony uśmiech.
W kwadrans potem, na ramieniu jego wsparta, szła chodnikiem, w skromnym kapelusiku i obcisłem futerku, zgrabna i żwawa. Wesołą też była: Szyszkowa, gdyby patrzała na nią w tej chwili, nie mogłaby już jej nadętości i ponurości zarzucić. Ale Stanisław poprowadził babkę przodem, a tak szybko, że zdaleka już tylko widać było, jak z przygarbionemi pod futrzanym kołnierzem plecyma i głową w kapturze naprzód podaną, obok zamaszystego chłopca po śniegu dreptała. Jadwiga zaś śmiała się z żartów Olesia, który z zupełną powagą utrzymywał, że Staś i babunia rozkochali się w sobie, i że będzie to romans ciekawy.
— Byleby tylko Staś czegoś niepotrzebnego przed mamą nie wygadał! — nagle zaniepokoiła się Jadwiga.
Zapewnił ją, że Staś wie dobrze, iż całą rzecz o Władku pilnie przed nią ukrywać należy.
— Bo mnie się zdaje, że mama nie przeżyłaby chyba tych wiadomości, — rzekła Jadwiga.
Tu opowiedziała krewnemu, jak w pierwszych latach jej samodzielnej pracy, matka trwożyła się o jej uczciwość. — „Czy akuratnie rachunek spisałaś?
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Jędza.djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.