Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Jędza.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

ważny charakter. W siwe, ogniste oczy, osadzone pod czołem szerokiem i ogorzałem, wpatruje się tak długo, że aż w ich głębi spostrzega wielką dla siebie czułość. Potem wzrok jej z siwych oczu spuścił się ku rumianym ustom, ciemno płowym wąsem ocienionym, i tak długo na nich spoczywał, aż na swoich ustach uczuła cały płomień i cały miód ich pocałunku. Wtedy już oczy dłonią zakryła, bo stało się z nią coś takiego, jakby miała zemdleć, lecz nie z osłabienia, tylko przeciwnie, z gorącego i zarazem niewymownie miłego upojenia, które rozlało się po jej żyłach i uderzyło do głowy zupełnie tak, jak wtedy, w ciemnym pokoiku, po walcu przetańczonym pod takt obertasa.

Zerwała się z ziemi, dziwnie zmieniona. Rumieńce pokryły żółtawość czoła jej i policzków, oczy z pod nieco zaczerwienionych powiek jaśniały błękitem turkusów, blade usta rozwierał uśmiech. Wyprostowała się też, i gdy w stojącej postawie, kilka jesz cze[1] szpilek do stanika panienki bez głowy wpinała, ruchy jej były zgrabne i gibkie. „Nie, myślała, to tak przejść i skończyć się nie może. Daremnie tylko martwię się i desperuję. Że nie napisał dotąd? cóż ważnego! Ślusarze do pisania nie muszą być skorzy. Pracuje zapewne bardzo, bardzo, aby byt swój w fabryce ustalić, a spracowaną i stwardniałą ręką za pióro chwytać niełatwo... Z dnia na dzień odkłada, ale kiedykolwiek przecież zbierze się na czas i ochotę, napisze...“ Wśród tych myśli, cicho, nieśmiało przewinęła się jeszcze jedna: „Może sam przyjedzie!“ I śmielej trochę snuła się dalej: „No, nie tak prędko zapewne, nie jutro lub pojutrze, ale kiedykolwiek... może w zimie... może znowu na Wigilię...“ Nakoniec rozwinęła się już zuchwale: „Prędzej czy później,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – jeszcze.