żeby powiedzieć wszystko. „Powiem tobie — mówi, — że panna Jadwiga powinna o wszystkiem wiedzieć; ale co się tycze starej, to powiem tobie, że bądź ostrożna!“
Jadwiga, która dla rozmowy z gościem maszynę porzuciła i zaczęła w ręku materyę jakąś zszywać, ręce z robotą na kolana opuściła.
— Pewno cokolwiek o moich braciach... A! pra wda[1]! Wszak to pan Bolesław po papiery swoje tam jeździł. Czy już powrócił?
— Zawczoraj powrócił. Papiery przywiózł, i teraz poszedł do kościoła dać na zapowiedzi. Jutro pierwsza nasza zapowiedź wyjdzie. Ach, jak to śmiesznie będzie z ambony spadać!...
Podniosła do ust chusteczkę i tak długo chichotała, że Jadwiga, nie przerywając szycia, znowu się ozwała:
— Jakież to nowiny? Może pan Bolesław widział którego z moich braci?
Paulina ciągle chichotała.
— Co to panna Jadwiga ciągle pyta się tylko o braci i o braci! Są przecież na świecie bracia rodzone i nie rodzone. Ja mam nowiny o rodzonych i o nie rodzonych. Są między niemi dobre i są złe... które pierwej mówić: złe czy dobre? Ej, naprawdę, to jedna tylko nowina moja zła, a dwie dobre, — o jej! jakie dobre, wesołe!...
Obejrzała się po pokoju.
— A gdzież mama?
— Na nieszpory poszła...
— To i dobrze, bo pan Bolesław kilka razy mi przykazywał, żebym pani samej tylko wszystko opo-
- ↑ Błąd w druku; powinno być – prawda.