Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Jędza.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

— Widzieć, nie widział, ale słyszeć, to dużo słyszał; a jej! jak dużo! i takie rzeczy, że pani będziesz i bardzo ucieszona i bardzo zasmucona. Tak to zawsze na świecie bywa. Niema pociechy bez łzów. I ja cieszę się, że za mąż idę, a jednakowoż czasem taka mnie desperacya ogartuje... No, co pierwej pannie Jadwidze powiedzieć: wesołe, czy smutne?
— Wszystko jedno, — tym razem bardzo już cicho odpowiedziała Jadwiga.
— No, to od wesołego zacznę. Smutne niech będzie na końcu... Co tam! im później zmartwić się, tem lepiej.. Otóż, pan Bolesław słyszał od jednego swego znajomego, który jest bardzo dobrym znajomym braci pani, że młodszy brat pani, ten, który w wojsku, pan Józef podobno, żeni się... A co? ot i trzecie weselisko będzie! Ale jak on żeni się? z kim? ot sztuka! Słyszę z jakąś bogatą, bogatą mieszczką w jakiemś mieście, którego nazwiska nie pamiętam... Tam, jak mówią, wiele jest takich bogatych panien... Otóż ta, z którą on żeni się, zakochała się w nim słyszę, dlatego, że bardzo ładny, a rodzice nawet nic przeciw temu nie mieli, bo oficerem on przecież jest... porucznikiem, czy co? Jakieś takie wielkie pieniądze w posagu jej dają, że już nawet nie pamiętam ile, pojazd i konie, słyszę, kupują dla niej i brylanty, i futro z błękitnych lisów. Wszystko to pan Józef do swego znajomego pisał, że już na pewno, i że w przyszłym miesiącu ślub nastąpi, i prosił jeszcze tego znajomego, żeby jemu doniósł, gdzie teraz mama jego i siostra znajdują się, a ten znajomy mówił panu Bolesławowi, że pewno on, gdy będzie takim bogatym, paniom cościś przysłać zamierza... pieniądze może, a może piękny prezent. Ot, moja panno Jadwi-