kój jej wydawał się kamiennym. Z twarzą tak nieruchomą, jakby z kamienia była cała wykutą, z ostro pobłyskującemi oczyma, śpiesznie, zręcznie, lodem, tylko co w wiaderku przez Ambrożową przyniesionym, napełniła skórzany pęcherz i jednej z obecnych kobiet go podawszy, płótno rozdzierać i bandaże z niego robić zaczęła. Szyszkowa zaś, z ogromną żółtą czapką na głowie, z pod której wypływały czarne włosy, mówiła ciągle:
— Żeni się tam... z tą... Jezus, Marya, za pieniądze duszę sprzedaje... ojciec, gdyby z trumny wstał, znówby w nią upadł zaraz... zaraz... twarzą do ziemi... tak samo, jak ja padłam... bo biedni my byli ludzie... on z niebogatego domu pochodził i ja także, ale czyste sumienie... czysty honor... Nie zaprzedawaliśmy się nikomu... I dzieci po nas poszły... pewno żadnemu z nich nikt....Jezus, Marya! Wstyd, hańba, śmierć, potępienie duszy i ciała! ratujcie ludzie! papieru! pióra! prędzej! prędzej! napiszę do niego! że pod błogosławieństwem matki zakazuję.. że jeżeli nie posłucha, przeklnę przed śmiercią, a jak umrę, popioły moje przeklinać go jeszcze będą... Józiutku mój! synku! dziecko ty moje najśliczniejsze!.. ach, jaki on był zawsze śliczny... zgrabny, jak panienka... włos czarny.. oczy szafirowe... profil taki, jakby go największy malarz wyrysował... A taki umizgalski, taka przylepka... jak przylepi się do rąk, do szyi... Dopóki nie powyrastali, szczęśliwa ze mnie matka była.. Jadwiga! czy słyszysz? Jadwiga! Śmierć, choroba, zgryzota! Pamiętasz ty, jaka ja szczęśliwa byłam, dopóki oni nie powyrastali?... jak to my za życia ojca, wieczorami... naokoło stołu... Władek przy moich nogach na stołeczku, a Józio z drugiej strony... Co ona
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Jędza.djvu/162
Ta strona została uwierzytelniona.