Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Jędza.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

się... co tam! Suterenkę swoją komukolwiek odnajmę, a do was przeniosę się i mamuni dopilnować pomogę, i do miasteczka pobiegnę, i obiadek zgotuję... Pieniędzy za to wielkich nie żądam... Co tam będziesz mogła, panieneczko złocieńka, to mnie dasz, a zresztą, jakkolwiek, jak będzie można, obejdę się... Co tam! Wszystko jedno, i teraz bieliznę piorąc, w bogactwie nie żyję. Zjem co będzie, prześpię się w kuchence, a na jaką tam spódniczkę i na trzewiczki dzieci dadzą, to jedno, to drugie... bo wszystkie już siakie takie zarobeczki mają... Dobrze?
Za całą odpowiedź, Jadwiga pochyliwszy się, usta swe w siwych jej włosach utopiła. Ona zaś zaszeptała znowu:
— Dopóki mamusia spać będzie, ja jeszcze panieneczce cościś powiem. Aż mnie korciło, aż mnie z ziemi podrywało, żeby pobiedz i panience to powiedzieć. Ot co! Słyszę, braciszek, ten młodszy, bogato żeni się! Wszyscy, na całym dziedzińcu mówią... kiedy po lodek biegłam, a później po felczerkę, słyszałam, jak Paulina wszystkim rozpowiadała, że jeden w tur... aj, Bożeż mój, i wymawiać to słowo strach bierze! — ale drugi za to bogato, bogato żeni się, gdzieś daleko, daleko, że i nazwiska tego miejsca spamiętać nie można. Ale ta dalekość nic nie szkodzi... liścik, żeby nie wiedzieć jak daleko, dojdzie. Napisz ty, panieneczko złocieńka, do niego, żeby on przyjechał, mamunię i ciebie pocieszył i poratował... a jeżeli nie przyjedzie, to niech choć pomoże... niech choć pieniążków przyszle... wszak to rodzony.. rodzonego braciszka poprosić można.
— Nigdy! — zawołała Jadwiga, i jakby gorącem żelazem dotknięta, drgnęła, wyprostowała się. — Ni-