Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Jędza.djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.

pamięta... Zrób to, Olesiu... powiedz, że zrobisz... na rany boskie zaklinam, abyś zrobił.. A jeżeli nie zrobisz... jeżeli nie zrobisz...
Język jej plątał się, bełkotać znowu zaczynała, lecz siła jakaś gwałtowna piersią jej zatrzęsła, a ogień rozpaczy i zarazem złości w oczy rzuciła. Bezwładnie jakoś, dziwnie przykro targnęła się na łóżku i przeraźliwie krzyknęła:
— Przeklnę!
Lecz jednocześnie z cienia wychyliła się drobna, prawie czarna ręka siedzącej na ziemi kobieciny, i ku dwojgu klęczącym znak krzyża w powietrzu kreślić zaczęła, a zwiędłe i w lesie zmarszczek osiadłe usta, z uroczystością, którejby nikt od nich się nie spodziewał, mówiły:
— W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego, Amen. Boże błogosław! Boże wspieraj! Boże dopomagaj!


KONIEC.