na nikogo nie spadł“. I dał Pan Bóg Biblją najmniejszej górze, a jeden nasz wielki rabin — on nazywał się Ben-Jehuda — gadał, że ta przypowiastka pokazuje, że maleńki człowiek może być więcej wart od wielkiego, jeżeli on niepyszny i nikomu nie zaszkodził, a tamten pyszny i dużo złego ludziom narobił.
Dłonią o stół uderzając, stary Korejba z błyskiem oczu zawołał:
— To jest prawda! Ot, np., wiesz co, panie Tomkiewicz, kiedy mnie pan Palicki procesem dusił, aby mi niesprawiedliwie moję fortunkę odebrać, gryzłem się, panie, tak, że o mało nie chorowałem ze zgryzoty, a wszakże często myślałem sobie: choć on wielki pan, a ja chudy szlachcic łapciasty, lepszym od niego, bo on krzywdziciel i pyszny Herod, a ja nikomu wody nie zamąciłem, własną krwawicą swoją dobyłem wszystko, co mam, a czasem to jeszcze panie, komu i dopomogłem...
— Przepraszam wielmożnego pana — odezwał się Gedali — to co pan teraz powiedział, to są takie winogrony, co na kolącym krzaku rosną... ja nie wiem, jak ten krzak nazywa się, co to tak kole?
Pytającym wzrokiem wodził po wszystkich twarzach.
— Może głóg — odpowiedziała Jadwisia.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Kramarz.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.