dwórzami zwrócona ku nieścignionym okiem rozłogom łąk i łanów, pełna cienia i szumu drzew odwiecznych, z szeroką rzeką, majestatycznie płynącą u stóp jéj, wśród długich czarnych szlaków boru, zamykającego widnokrąg. Pałacu, ani zamczyska wyniosłego niéma tu wcale, tylko pomiędzy gęstemi rzędami kasztanów i jodeł stoi dom drewniany, bardzo stary, z wysokim dachem, ze ścianami długiemi i nizkiemi, bo fundament kamienny, na którym wznosiły się niegdyś, ukrył się w ziemię, z wielkim szeregiem okien ogromnych, podługowatych, na pół łokcia zaledwie nad poziom wzniesionych, z głęboką cienistą werendą od strony ogrodu, z widnym, szerokim i wysokim, domowi dorównywającym, gankiem od strony podwórza. Ze wszystkich stron domu, tuż pod ścianami jego, ręką babki czy prababki méj jeszcze zasadzone, rosną dzikie wina i powoje. Wątłe rośliny te, przez długie lat dziesiątki, wzmogły się na niezwyczajną siłę. Ze zdrowem, wezbraném życiem, gąszcz ten zielony obejmuje zewsząd nizkie, długie domowstwo, liściaste festony zwiesza po gzemsach, długie ramiona zarzuca na rzędy zczerniałych gontów, krętemi wieńcami owija nawet grube, szare kominy. Na zewnątrz, okna domu błyszczą z pośród wzorzystych ram bujnéj roślinności, i gdzieniegdzie tylko bieleją za nią tynkowane ściany. Zwierzchnia ta szata budowy, seledynowa na wiosnę, przybiera krwistą barwę w jesieni. W porze kwitnięcia przyrody, w Czerwcu
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/015
Ta strona została uwierzytelniona.