Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/057

Ta strona została uwierzytelniona.

pamięta także wszystkie szczegóły tych kilku pięknych miesięcy naszego życia, a pomiędzy innemi i tę młodą pannę, o któréj w liście twoim znajduje się pobieżna wzmianka. Pamiętasz, jak Henryk zachwyconym był jéj powierzchownością, któréj z bystrością wzroku malarza przypatrzył się, gdy przechodziła mimo nas przez zieloną łąkę, i jak zazdrościł ci potém dnia z nią spędzonego. Że zaś podówczas marzył o znalezieniu w świecie jakiegoś cudownego kobiecego modelu, nazywałem był długo piękną nieznajomą Fornariną Henryka. Teraz przypomniał on ją sobie znowu najdokładniéj i, według swego zwyczaju, ognistemi wielce słowy opisywać zaczął wzrost jej, kibić, ruchy i rysy.
Dowodził bardzo poważnie, że oczy jéj, których jednak barwy nie dostrzegł, daleko większemi były, niż jéj karminowe usta; że olbrzymi wieniec z dzikich ziół i kwiatów, wraz z włosami i czołem, które wieńczył, godnym był pęzla największego z malarzy; że, słowem, wysmukłość jéj wzrostu, białość jéj lica, harmonia jéj ruchów, a także i łąka ta, wśród któréj ukazała się nam ona niespodzianie, tak mu przypomniały poemat Słowackiego: „W Szwajcaryi“, iż wrodzonéj tylko wstydliwości swéj zawdzięcza, że nie zaszedł jéj drogi i nie upadł przed nią na kolana, a na usprawiedliwienie tego shockingu nie zawołał:
— Nie jam winien, o pani! lecz lilia winna!