— A! — zawołał — Marya! w istocie, nazywała się ona Marya Porzewińska! Wszak dopytywaliśmy się oto we wsi...
— A raczéj — przerwałem — tyś się sam dopytywał, bo mnie to nic nie obchodziło, a Adam przez cały dzień następny doświadczał napadu czarnéj melancholii, i nie wyrzekł do śmiertelnika żadnego, nie wyłączając nas, ani jednego wyrazu.
Henryk oblegał znowu Klementynę.
— Więc pani znasz tę cudowną Maryą! Cóż się z nią dzieje teraz? Gdzie mieszka, czy poszła za mąż, czy nie zeszpetniała?
Klementyna milczała, jak głaz. Słówko, które wyrwało się jéj z ust przed chwilą, nie pozwalało jéj nic więcéj mówić. Ja sam jednak byłem trochę zaciekawiony i wzrokiem zapytywałem żonę: kim jest, Marya ta, posiadająca tak lokalną pamięć, że teraz jeszcze pisze do przyjaciółki o człowieku, którego dziesięć lat temu przez jeden dzień widziała.
Klementyna pochyliła mi się do ucha i szepnęła tak, aby Henryk nie usłyszał:
— Marya Iwicka.
Otóż i szczególny zbieg okoliczności. Jednodniowa twoja bohdanka, z którą bliższéj znajomości, zrzekłeś się dobrowolnie, jak wielu innych rzeczy na świecie, dla apostolskiéj misyi swéj, jest bardzo ścisłą i ukochaną przyjaciółką mojéj żony. Klementyna wierzy więcéj w pokrewieństwo z ducha, niż z ciała,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/059
Ta strona została uwierzytelniona.