Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

tłomaczyć ci, dlaczego chwila ta straszniejsza jeszcze musiała być w miejscu i porze, o których mowa. Wiész bowiem dobrze, iż w życiu jednostek, jak narodów, bywają chwile i warunki, śród których to, co się zdaje i w istocie jest gdzieindziéj kwestyą materyalnego tylko dostatku, albo ubóztwa, osobistego tylko spokoju lub cierpienia, przemienia się w kwestyą często i wysoce moralnéj natury, w tragiczny żywioł, dręczący sumienia i grożący losom zbiorowym. Wątpić nie można, iż Porzewiński posiadał bardzo wykształcone i drażliwe sumienie. Wydanie w ręce obce pięknéj i wielkiéj części krajowego gruntu przyprawiało go o cichą wprawdzie, lecz w wieku jego śmiertelną już rozpacz. Zgryzotą jego było zawsze to, że, oprócz wzorowego wychowania córki, nie potrafił uczynić nic dla kraju i narodu swego; teraz łamał się pod ciężarem wstydu, z którym przejść miał kilka kroków, dzielących go od grobu. Co do Maryi, ta uczucia swoje, w porze owéj doświadczone, opisała w następujący sposób:
„Nie żałowałam dostatków traconych i nie lękałam się czekającego ubóztwa. Dlaczegóż zresztą lękać-bym się go miała? Alboż od lat kilku, pomimo posiadanych praw do pięknego dziedzictwa tego, nie byliśmy już w saméj rzeczy ubogimi? Alboż nie odmawialiśmy sobie wszystkiego, prócz najniezbędniejszych potrzeb życia, byle-by tylko módz uczynić zadość zbyt ciężkim dla nas wymaganiom czasu? Do-