Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/066

Ta strona została uwierzytelniona.

W jednym aliści z owych dni utrapień, przed ganek Porzewińskiego domu zajechał kocz czterokonny. Zaprząg to był porządny i przyzwoity, ale niezmiernie prosty i niewykwintny. Kocz nie miał na sobie herbów ani złoceń, konie były dzielne, lecz niekosztowne, uprząż nie połyskiwała żadną błyskotką, a służba w czarnych płaszczach nie nosiła liberyi. Powozem tym przybył nieznany ojcu, ni córce mężczyzna, i wszedłszy po chwili do pokoju, w którym siedzieli oni oboje, przedstawił im się, jako Michał Iwicki, właściciel Domu Handlowego w Ongrodzie, istniejącego pod firmą: Iwicki i spółka.
Marya wyznaje sama, iż z ciekawością spójrzała na człowieka, którego nazwisko dość było w okolicy całéj głośném. Syn zamożnéj oddawna mieszczańskiéj rodziny, był przemysłowcem bardzo przedsiębiorczym, handlującym zbożem, a przeważnie drzewem. Kupiecka firma jego, którą odziedziczył po swym ojcu, przetrwała bez ważnych szkód najświeższe publiczne wypadki, a lubo wyosobniona, skutecznie jednak opierała się zbiorowéj konkurencyi i wrogim jéj usiłowaniom izraelskich handlarzy.
Powierzchowność człowieka tego w żaden sposób i ani w przybliżeniu nie mogła nazwać się piękną. Nie był już młodym. Wyglądał na lat czterdzieści parę. Srebrne nici wiły się tu i owdzie wśród włosów jego gęstych, krętych, okrywających głowę zbyt wielką w stosunku do reszty ciała, posiadającego