Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/079

Ta strona została uwierzytelniona.

To samo prawie zdarzało się zawsze, ile razy Marya i ojciec jéj rozmawiali o jakichkolwiek sprawach innych, niż powszednie. Iwicki nie wdawał się w abstrakcye żadne. Najzawilsze kwestye społeczne, filozoficzne, lub polityczne, rozstrzygał jedném słowem, w którém najczęściéj zdradzała się gruba niewiadomość, albo téż, słuchając toczącéj się rozmowy, milczał i poziewał.
Gdy nakoniec Marya grała i śpiewała utwory ulubionych swych kompozytorów, Iwicki wydobywał z kieszeni książkę notatkową, i bardzo solennie pogrążał się w zapisywaniu uwag i notowaniu cyfr, odnoszących się do interesów bieżących.
Marya szanowała w nieprzyjacielu poezyi i muzyki przyjaciela szczerości. Nie chciał i nie mógł okazywać tego, czego nie czuł. Nie przybierał na siebie żadnych fałszywych pozorów, nie odegrywał żadnéj roli. Odrzucał nawet te z form towarzyskich, które w przekonaniu jego nie posiadały racyonalnéj podstawy bytu, być może nawet, że o formach tych nic nie wiedział i wiedziéć nie chciał; bo nie obchodziło go to wcale, czy uchodzić będzie za człowieka salonowego, czy za prostaka. Były to zapewne cechy charakteru wielce szanowne, i u ludzi pochodzenia jego niepospolite.
„Z tém wszystkiém — pisała Marya — to oddalenie się człowieka, dla którego miałam głęboką wdzięczność i szacunek, od wszystkiego, co