Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/081

Ta strona została uwierzytelniona.

— W położeniu jakiém?
— W położeniu kominiarza tego, który zakochał się w królewnie — dokończył kupiec.
Marya nie przedłużała rozmowy téj. Oddawna już zaczęła była rozumiéć, dlaczego widok malowanych przodków jéj, z symbolami najwyższych dostojeństw społecznych u boków i piersi, sprawiał Iwickiemu przykre widocznie wrażenie; dlaczego chwilami, patrząc na nią, słuchając jéj rozmów, z naiwném zdumieniem przypatrując się jéj ręce, gdy lekkiemi rzutami swego pęzla okrywała płótno świetnemi barwy, stawał się on nagle nieśmiałym, strwożonym prawie, a potém smutnym. On także czuł istniejącą pomiędzy nimi różnicę przyzwyczajeń i zamiłowań, różnicę, która, nie przeszkadzając wcale do wzajemnego szacunku i żywéj nawet przyjaźni, na samych szczytach życia, umysłu i serca, roztrącać ich musiała.
Marya domyślała się w nim uczuć, o których myśléć nie chciała. Odwracała myśl od chwili, w któréj, jak przewidywała, rozstrzygać jéj przyjdzie zagadkę szczęścia czyjegoś i własnego...
Chwila ta przyszła nadspodziewanie prędko. Przyśpieszyła ją śmierć Porzewińskiego. Człowiek ten, którego życie częścią burzliwe było, częścią bezczynne i gorzkie, skon miał spokojny. Polecał córkę swą opiece człowieka, dla którego miał szacunek i ufność bez granic. Do niéj zaś rzekł gasnącym głosem: