i zająć się nauczycielstwem. Zapytywałam go, co myśli o tym planie moim i prosiłam, aby raz jeszcze chciał wspomódz mnie swą radą, opartą na znajomości świata i ludzi.
Gdy skończyłam mówić, powstał i zaczął w milczeniu przechadzać się po pokoju. Widziałam, że namyślał się nad czémś i że był do głębi wzruszonym. Mnie także ogarnęło wielkie wzruszenie. Szanowałam człowieka tego wysoko, za szczęście i życie jego oddała-bym z pośpiechem część własnego życia... a jednak lękałam się, aby nie wymówił słowa, na które odpowiedzi stanowczéj nie mogłam dotąd znaleźć, ani w sercu mojém, ani w rozumie.
Usiadł nakoniec przy mnie i, nie odrywając wzroku od ziemi, wahającym się głosem mówić zaczął:
— To, co mam powiedziéć pani, trudném jest do powiedzenia dla dwóch przyczyn... bywają sprawy, które człowiek pragnął-by najdłużéj pozostawić w zawieszeniu, bo przecież każdemu nadzieję miéć wolno... dumny zawsze będąc zdrowym moim rozsądkiem i trzeźwém patrzeniem na świat, lękał-bym się otrzymać dziś nazwę szaleńca! Jednak powiedziéć muszę... tego, co stało się, nie przerobić!
Podniósł na mnie oczy i nieśmiałym ruchem ujął moję rękę.
— Kocham panią z całego serca! — rzekł — jeżeli pani zechcesz zostać moją żoną, będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.