Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/096

Ta strona została uwierzytelniona.

drżały, znamionując tém, jeżeli się nie mylę, wrażliwą i głęboko czułą naturę. Co do barwy jéj oczu, których nie dojrzał Henryk, mogę uwiadomić Was obu, że jest, a przynajmniéj była ona, mieniącą się szafirem i srebrem. Były to właściwie szafirowe oczy, ale pływały w blaskach ciemnego srebra. Podziwiaj lokalność pamięci mojéj i obdarz coprędzéj bohaterkę któréj z powieści swych podobnemi oczyma. Obdarz ją tylko szczerze zadziwiającém na wiek jéj bogactwem umysłowych wiadomości i częstemi rumieńcami, które, oblewając twarz jéj, nadawały jéj wyraz na-pół dziewiczy, na-pół ognisty, a będziesz miał gotowy typ idealnéj dziewczyny.
Podziwiaj moję pamięć, Jerzy, i pozwól Henrykowi, aby śmiał się z zaciekłości młodego ideologa, który dlatego, aby przybyć coprędzéj i bez dystrakcyi na obrane stanowisko, rzuca spotkaną śród drogi dziewczynę taką, nie mówiąc jéj nawet swego nazwiska i zrywając umyślnie wszelką nić, która-by mogła wiązać jego z nią i wzajemnie. Dziewczyna ta była najpiękniejszą realnością życia, jaką kiedy na świecie spotkałem; według więc tego, co utrzymuje świat o ludziach pozytywnych, do których rzędu się zaliczam, powinienem był porzucić dla niéj wszelkie abstrakcye. Tymczasem stało się przeciwnie. Miałem głowę tak pełną mojéj idei, że dla niéj porzuciłem, kto wié? najrealniejsze może na ziemi szczęście. Co dowodzi, że nie śniło się nawet o tém krytykom filo-