Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

punkcie i przykro mi to. Pozostać tak nie może. Porozumiejmy się.
Porozumiejmy się naprzód do znaczenia wyrazu: miłość. Czyliż i tobie także, moja droga Klementyno, tak jak większości a nawet ogółowi kobiet, wyraz ten nie nasuwa żadnego innego pojęcia, ani obrazu, jak jego i , dwie pary oczu, utopionych w sobie, dwie pary rąk spojonych w uścisku, dwie pary warg, szepcących ogniste zaklęcia, dwa serca przebite grotem skrzydlatego bożka, wszystkiego słowem po dwoje? Co do mnie, rozmijam się z powszechnie przyjętym obyczajem i obok wyrazu: miłość, zamiast uświęconéj cyfry 2, stawiam — nieskończoność. Nieskończoność czego? zapytasz.
Odpowiadam: alboż przebywamy obecnie poranny zmierzch życia ludzkości, aby złożony w nas przez przyrodę pierwiastek sympatyczny objawiać się mógł i musiał w jednéj tylko i pierwotnéj formie pociągów, wiodących ku sobie mężczyznę i kobietę? Dla ludzi jaskiń i lasów, miłość nie była zapewne czém inném, jak krótką dobą fizycznych zapałów, wszystko bowiem, co istniało po-za tém, było dla nich nienawiścią, walką, pustką i niewiadomością. Ale z piérwszą rodziną, która stale i na długo zamieszkała pod pasterskim namiotem, powstała w ludzkości piérwsza idea społeczna, potém utworzyła się gmina, naród, ojczyzna i jak sznur gwiazd, wiązany przez geniusze wieków, zaświeciły nad światem ideały, rządzić i kierować mające