gdzie przechowują się ważne papiery, albo znaczne pieniądze. Dokoła podwórza wznoszą się budowy murowane, wyglądające na składy i śpichrze. Przed jedną z nich stało wiele wozów dwukonnych i uwijało się mnóztwo ludzi. Przez otwarte wrota widziałem, że wewnątrz budowy ważono na potężnych szalach pękate wory, które potém ładowano na wozy. Musiał to być zapewne towar jakiś, mający być dostawionym dnia tego na stacyą kolei, albo nad brzeg rzeki.
Zbliżyłem się do gromady pracujących ludzi i zapytałem o pana Iwickiego. Na głos mój, od szal, które wewnątrz budowy kołysały się z ciężkością, odszedł nizkiego wzrostu, kwadratowéj postaci i o dużéj głowie człowiek i przedstawił mi się, jako Michał Iwicki. Odzienie jego było grube i opylone, na twarzy panował wyraz pośpiechu i pewnéj niecierpliwości, których go nabawiało oderwanie się od zajęcia. Powiedziałem mu wzajemnie, kim jestem, i dodałem, że nie chcąc mu przeszkadzać w téj chwili, zjawię się kiedykolwiek późniéj. Bardzo grzecznie, choć trochę bez ceremonii, zatrzymał mnie, chwytając moję rękę, i wołając na jakiegoś Roberta, czy Ryszarda, aby go przy wadze zboża, czy mąki, zastąpił. Po czém wprowadził mię do obszernéj sieni, znajdującéj się na dolném piętrze kamienicy, a wiodącéj do kancelaryi czy biura, złożonego z dwóch sal obszernych, trochę
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.